W Essouira spędziliśmy 2 leniwe dni. Czasu było wystarczająco, nie musieliśmy się nigdzie spieszyć. Był długi spacer po plaży i wypoczynek przy basenie. W Essouira kupiliśmy większość pamiątek- czyli kolorowe ceramiczne misy i miseczki, bo sprzedawcy nie są tak namolni, jak w Marakeszu. Doznaliśmy jednak rozczarowania, że nie byli aż tak skorzy do negocjacji. Po kilku minutach pertraktacji proponowane ceny nadal były bardzo zawyżone, więc w końcu kupiliśmy wszystko na stoiskach z ustalonymi z góry cenami (ciekawostka: wszystkie były prowadzone przez kobiety) i zapłaciliśmy mniej.
We spent two lazy days in Essaouira. We didn’t have to rush anywhere, we just relaxed and took it easy. We took a long walk on the beach and relaxed by the pool. It was in Essouira where we bought most of our souvenirs: smaller and bigger colorful ceramic bowls. It just seemed easier and less overwhelming as street sellers were not that pushy, they left more space than those in Marrakesh. We were disappointed that they seemed unwilling to negotiate as much as we expected them. After few minutes of bargaining they would not lower the price to some acceptable level. The final result was that we bought all the things in a stand with fixed prices (funny fact, all the stalls with fixed prices that we saw were run by women) and we ended up paying less than what we were offered after tough bargaining.
Ale nie o zakupach miał być ten post. Ja nawet zakupów zbytnio nie lubię. Essaouira jest miastem portowym. A w porcie, jak wiadomo, łowi się ryby. A my lubimy ryby i owoce morza. Tak więc wybór miejsca na kolację nie był trudny.
I wasn’t supposed to blog about shopping. I even do not like to go for shopping. Essaouira is a port city. And in the port, as we all know, fish are caught. We like fish and seafood. So deciding what to eat for dinner was easy
Poszperałam w internecie i na jakimś blogu podróżujących smakoszów (jak po polsku powiedzieć foodie?) przeczytałam, że najbardziej autentycznym miejscem jest hala rybna znajdująca się w medynie. Pewnie innych wystraszyły komentarze, że miejsce jest niehigieniczne czy inne tego typu argumenty, bo pełno było lokalnych, a z obcokrajowców nie było poza nami nikogo. Wiadomo, że do wszystkiego trzeba podchodzić z rozsądkiem, lepiej nie jeść sałatek, bo nie wiadomo czy warzywa są dobrze umyte i jakiej jakości była woda. Kranówkę i otwartą wodę też trzeba omijać szerokim krokiem. Nam po zjedzeniu grillowanych sardynek, kalmarów i krewetek nic się nie stało (ja naiwnie wierzę, że cola zabija wszystkie bakterie i to dzięki temu nie mieliśmy żadnych przebojów żołądkowych, ale to moja teoria). Nie będę nikogo przekonywać, ale uważam, że to ciekawe doświadczenie: od wybierania ryb, po ustalenie ceny końcowej (po odrzuceniu połowy oferowanych nam ryb, bo nie wiem czemu pan sprzedawca myślał, że bylibyśmy w stanie zjeść 3 razy więcej niż zamówiliśmy i ignorował nas trochę, jak mówiliśmy, że starczy).
I found a foodie post mentioning fish hall located in the medina as being the real deal and a truly authentic place to eat fresh fish. Probably other tourists got scared with the comments stating that the place is dirty, unsanitary and should be avoided as it was full with locals but we the only foreigners there. Of course you have to be alert and pay attention to where and what you eat. It would be better to skip the salad (as you don’t know if veggies were washed properly and what was the quality of water), avoid tap water and opened water bottles. We ate grilled sardines, squid and shrimps and we were perfectly fine afterwards (I have my theory that it is all thanks to coke that kills all bacteria, but that's just my small silly theory). I will not try to convince anyone to go to a certain place to eat, but I think it's an interesting experience: you choose your own fish, you bargain for the final price, you see it being grilled next to you. We had to pay attention as the eager fishmonger wanted to put 3 times as much fish as we wanted pretending he didn’t hear or understand us when we were saying: 6 sardines, that’s enough, we don’t need more…
Następnego dnia poszliśmy z rana do twierdzy Kasbah de la Skala, z której rozciąga się widok na Atlantyk i plażę. Nie wiem czy też tak macie, ale na Nuno widok morza czy oceanu działa uspokajająco i może spędzić dłuższą chwilę wpatrując się w horyzont i wdychając morski zapach.
The next day we went in the morning to see the fortress of Kasbah de la Scala, which overlooks the Atlantic Ocean and the beach. I don’t know how about you, but Nuno is immediately soothed by the view of the sea/ocean/big water and could spend quite a long while just staring at the horizon and smell the sea and breathing fresh air.
Z biało-niebieską zabudową miasteczka idealnie komponują się łódki i rybackie kutry zacumowane w porcie. Z murów można poobserwować rybaków czyszczących sieci czy ryby i porobić pocztówkowe zdjęcia.
White-and-blue seaside village, colorful fishing boats in the harbor- in other words, you have a postcard picture to share on Facebook, instagram or pinterest :) City walls make a good observation point when you can spot fishermen cleaning the nets and preparing the fish.