Monday 1 October 2012

Sobotni targ/ Saturday market


Jestem w Galway niecały tydzień i muszę przyznać, że moje obawy, że miasta tego nie polubię okazały się bezpodstawne. Pogoda całkiem dopisuje, co w warunkach irlandzkich znaczy to tyle, że nie pada codziennie (zresztą tutaj pada troszkę i potem się rozpogadza), ludzie są strasznie sympatyczni (obsługa w sklepach i knajpach tak bardzo, że doznaję szoku po 2 latach w Barcelonie, gdzie niestety obsługa klienta pozostawia wiele do życzenia) i odkryłam targ podczas sobotniego spaceru. Uwielbiam targi, stragany pełne warzyw i owoców, gdzie dobra kupuje się prosto od rolników. Przypomina mi się dzieciństwo, kiedy towarzyszyłam mamie na rynek po jajka, ziemniaczki od pana z górki i sezonowe owoce. Albo czasu studiów, kiedy z moimi współlokatorkami na bazarku miałyśmy ulubioną piekarnię, stoisko, gdzie zawsze dostawałyśmy najlepsze warzywa i owoce.


Na targu w Galway (Church Lane; zajrzyj na ich stronę) można kupić wszystko: organiczne warzywa i owoce (następnym razem kupię rabarbar! Tak tęskniłam za jego smakiem przez ostatnie 3 lata, bo ani w Hiszpanii ani w Rumunii nie mogłam go nigdzie znaleźć) , jest stragan z samymi oliwkami, pieczywem i słodkimi wypiekami, są świeże zioła i stoisko z rybami (które polecał kolega Nuno z pracy, więc przy następnej wizycie musimy koniecznie kupić).  Więcej zdjęć tradycyjnie na facebooku, więc zachęcam do zajrzenia i polubienia strony.


A wy też chodzicie na lokalne targi? Jakie są wasze ulubione? 



After spending less than a week in Galway I must say that I really like this town. I was afraid that I wouldn’t find it charming and fortunately I was wrong. Weather has been quite nice and it definitely helps (meaning: in Ireland nice weather means it doesn’t rain every single day, and even if it rains, it stops after a bit and sun shyly  appears) and people are just so helpful and nice (I am still shocked as after 2 years in Barcelona where the customer service is quite bad, I am not used to see people smiling so much and always having a good word for the clients). Oh, and I discovered a nice market last Saturday when having a walk to get to know Galway. I just love markets, small stalls selling fruits and veggies, where you can buy fresh goods directly from the farmers. It  brings me back my childhood memories when I accompanied my mum to the market to buy eggs, potatoes and seasonal fruit. Or my student times, when with my flatmates we used to buy bread always in the same bakery and we had our favourite stand where two brothers were selling the best fruits and vegetables.

 

You can buy so many tasty things at the Galway market (Church Lane; check their website for details). You can find organic vegetables and fruits (next time I definitely have to buy rhubarb! I missed its flavor for the last 3 years, as I couldn’t find in neither in Spain nor in Romania), there is a big stand with olives, another various types of bread and sweet pastries, fresh herbs and one Nuno’s friend highly recommended- the fish stall.  You can find more photos on facebook, check it and like it! 


Do you also like shopping at the local markets? What are your favorite one?

5 comments:

Anonymous said...

No i piękny początek! :)

Unknown said...

dzięki :) mam nadzieję na częstsze niespodzianki, kilka już było, ale o tym wkrótce :)

monika jall said...

dobrze,ze widzisz korzystne strony swojej przeprowadzki:) obsluga, tak pewnie jak i tutaj, MUSI byc mila! Ludzie pisza skargii z byle powodu, jestem przekonana, ze gdyby kelnerka miala zly dzien i to okazala, od razu wyladowalaby na dywaniku.
A co do tematu, tez lubie markety i czesto kupuje, glownie warzywa.
Pozdrawiam ijak najdluzej dobrej pogody zycze.
Monika

Kasik said...

Przypomniały mi się nasze dyskusje na temat słów "rynek" u Ciebie kontra bazarek :)))))

Unknown said...

# Monika, ja trafiałam w Katalonii chyba na najgorszą możliwą obsługę, więc teraz ten uśmiech i pytanie częste, czy wszystko jest ok, aż mnie dziwi. I to jest miła odmiana.
A dziś pogoda przeszła przez wszystkie odmiany mały deszcz, ulewa, słońce, burza i znowu słońce. Pozdrawiam,

#Kasik, ja nadal mówię rynek :) ewentualnie targ, jest neutralnie. Bazarek jakoś mi nie przychodzi naturalnie :)

Post a Comment

Monday 1 October 2012

Sobotni targ/ Saturday market


Jestem w Galway niecały tydzień i muszę przyznać, że moje obawy, że miasta tego nie polubię okazały się bezpodstawne. Pogoda całkiem dopisuje, co w warunkach irlandzkich znaczy to tyle, że nie pada codziennie (zresztą tutaj pada troszkę i potem się rozpogadza), ludzie są strasznie sympatyczni (obsługa w sklepach i knajpach tak bardzo, że doznaję szoku po 2 latach w Barcelonie, gdzie niestety obsługa klienta pozostawia wiele do życzenia) i odkryłam targ podczas sobotniego spaceru. Uwielbiam targi, stragany pełne warzyw i owoców, gdzie dobra kupuje się prosto od rolników. Przypomina mi się dzieciństwo, kiedy towarzyszyłam mamie na rynek po jajka, ziemniaczki od pana z górki i sezonowe owoce. Albo czasu studiów, kiedy z moimi współlokatorkami na bazarku miałyśmy ulubioną piekarnię, stoisko, gdzie zawsze dostawałyśmy najlepsze warzywa i owoce.


Na targu w Galway (Church Lane; zajrzyj na ich stronę) można kupić wszystko: organiczne warzywa i owoce (następnym razem kupię rabarbar! Tak tęskniłam za jego smakiem przez ostatnie 3 lata, bo ani w Hiszpanii ani w Rumunii nie mogłam go nigdzie znaleźć) , jest stragan z samymi oliwkami, pieczywem i słodkimi wypiekami, są świeże zioła i stoisko z rybami (które polecał kolega Nuno z pracy, więc przy następnej wizycie musimy koniecznie kupić).  Więcej zdjęć tradycyjnie na facebooku, więc zachęcam do zajrzenia i polubienia strony.


A wy też chodzicie na lokalne targi? Jakie są wasze ulubione? 



After spending less than a week in Galway I must say that I really like this town. I was afraid that I wouldn’t find it charming and fortunately I was wrong. Weather has been quite nice and it definitely helps (meaning: in Ireland nice weather means it doesn’t rain every single day, and even if it rains, it stops after a bit and sun shyly  appears) and people are just so helpful and nice (I am still shocked as after 2 years in Barcelona where the customer service is quite bad, I am not used to see people smiling so much and always having a good word for the clients). Oh, and I discovered a nice market last Saturday when having a walk to get to know Galway. I just love markets, small stalls selling fruits and veggies, where you can buy fresh goods directly from the farmers. It  brings me back my childhood memories when I accompanied my mum to the market to buy eggs, potatoes and seasonal fruit. Or my student times, when with my flatmates we used to buy bread always in the same bakery and we had our favourite stand where two brothers were selling the best fruits and vegetables.

 

You can buy so many tasty things at the Galway market (Church Lane; check their website for details). You can find organic vegetables and fruits (next time I definitely have to buy rhubarb! I missed its flavor for the last 3 years, as I couldn’t find in neither in Spain nor in Romania), there is a big stand with olives, another various types of bread and sweet pastries, fresh herbs and one Nuno’s friend highly recommended- the fish stall.  You can find more photos on facebook, check it and like it! 


Do you also like shopping at the local markets? What are your favorite one?

5 comments:

Anonymous said...

No i piękny początek! :)

Unknown said...

dzięki :) mam nadzieję na częstsze niespodzianki, kilka już było, ale o tym wkrótce :)

monika jall said...

dobrze,ze widzisz korzystne strony swojej przeprowadzki:) obsluga, tak pewnie jak i tutaj, MUSI byc mila! Ludzie pisza skargii z byle powodu, jestem przekonana, ze gdyby kelnerka miala zly dzien i to okazala, od razu wyladowalaby na dywaniku.
A co do tematu, tez lubie markety i czesto kupuje, glownie warzywa.
Pozdrawiam ijak najdluzej dobrej pogody zycze.
Monika

Kasik said...

Przypomniały mi się nasze dyskusje na temat słów "rynek" u Ciebie kontra bazarek :)))))

Unknown said...

# Monika, ja trafiałam w Katalonii chyba na najgorszą możliwą obsługę, więc teraz ten uśmiech i pytanie częste, czy wszystko jest ok, aż mnie dziwi. I to jest miła odmiana.
A dziś pogoda przeszła przez wszystkie odmiany mały deszcz, ulewa, słońce, burza i znowu słońce. Pozdrawiam,

#Kasik, ja nadal mówię rynek :) ewentualnie targ, jest neutralnie. Bazarek jakoś mi nie przychodzi naturalnie :)

Post a Comment