Sunday, 19 December 2010

Pierniczki/ Gingerbread cookies

Ostatnie posty były o tradycjach katalońskich. Dziś czas na polski element, bo trochę mi brakuje atmosfery przedświątecznej. Nie ma śniegu, nie ma rodziny, z kuchni nie dochodzą żadne zapachy, nie trzeba robić generalnego sprzątania, nie czuję jakoś, że za niecały tydzień już Święta. Żeby jakoś wykreować świąteczną atmosferę umówiłyśmy się z Olgą (zaczęłyśmy pracować tego samego dnia, na tym samym stanowisku, z tym, że Olga w teamie polskim, a ja portugalskim) na wspólne pieczenie pierniczków. Jest to zajęcie bardziej skomplikowane niż w Polsce, ponieważ wymaga dość długich przygotować. Trzeba wszak kupić wszystko, od foremek, po przyprawę piernikową. Na szczęście jest polski sklep (przyprawa piernikowa) i chińczyk (foremki). Oraz zapał nasz i przymrużenie oka- ciasto za mało mąki miało (ale nie mieliśmy więcej na stanie), nie dało się wałkować, przywierało więc do butelki, która z braku wałka była wałkiem, nie było cukru pudru, więc lukier taki przeźroczysty był, ale przynajmniej się posypka jakoś trzymała. Na ozdabianie byłyśmy już za zmęczone, do tego nasi Latynosi (chłopak Olgi jest Hiszpanem) by dużo dłużej nie mogli wytrzymać. Pierniczki zostały zjedzone prawie w całości w jeden wieczór, mimo, że wcześniej zjedliśmy dość pożywną kolacje u Wietnamczyka. Atmosferę świąteczną dopełniały kolędy polskie, hiszpańskie i portugalskie.




W tym roku nie będzie dla mnie polskich tradycji, polskich potraw, bo święta w tym roku spędzam z Nuno i jego rodziną, więc zapach pierniczków choć na chwilę wprowadził mnie w świąteczną atmosferę.



Recently I was reading and writing about Xmas traditions in Catalonia. It made me miss some Polish element, something home related. I somehow miss Xmas preparations, there is no snow, no family, smell of my mum’s cooking is not filling the entire house, no need for general cleaning, in another words, I don’t feel that in less than one week it is already Christmas Eve. We decided with Olga (we started working on the same day, at the same position, Olga for the Polish team, and me for the Portuguese one) that we need to somehow Create a Christmas Atmosphere ourselves. That is how we ended up baking gingerbread cookies at Olga’s place. It was more complicated than in Poland, as it required some preparation, we had to buy everything, starting with cookie cutters, and gingerbread spice mixture. Fortunately, there is a Polish shop (spice mixture) and a Chinese one(cookie cutters). We were enthusiastic about the whole baking things so we didn’t care that the dough hadn’t have enough flour (we run out of it and didn’t want to ask the guys to buy more), so it stuck to the wine bottle (we it was our rolling pin), we didn’t have icing sugar, so the icing was transparent instead of white, but at least it made sprinkles stay on the cookies. We only glued sprinkles on gingerbread cookies, so comparing with nicely decorated ones that usually are baked for Xmas in Poland, our were miserable. Maybe it was better we hadn’t wasted time for decoration, as they were almost entirely eaten in one evening by our Latino boyfriends (Olga’s bf is Spanish), even though we had gone for dinner to a Vietnamese place and were quite full. To add even some more holiday atmosphere, we listened to some carols, Polish, Spanish and Portuguese ones.




This year I am not going home for Christmas, so it means spending Christmas without Polish food or Polish traditions, instead I will eat bacalhau and see how Nuno’s family celebratesNatal. And till then, smell of gingerbread cookies put me in the Christmas mood.

No comments:

Post a Comment

Sunday, 19 December 2010

Pierniczki/ Gingerbread cookies

Ostatnie posty były o tradycjach katalońskich. Dziś czas na polski element, bo trochę mi brakuje atmosfery przedświątecznej. Nie ma śniegu, nie ma rodziny, z kuchni nie dochodzą żadne zapachy, nie trzeba robić generalnego sprzątania, nie czuję jakoś, że za niecały tydzień już Święta. Żeby jakoś wykreować świąteczną atmosferę umówiłyśmy się z Olgą (zaczęłyśmy pracować tego samego dnia, na tym samym stanowisku, z tym, że Olga w teamie polskim, a ja portugalskim) na wspólne pieczenie pierniczków. Jest to zajęcie bardziej skomplikowane niż w Polsce, ponieważ wymaga dość długich przygotować. Trzeba wszak kupić wszystko, od foremek, po przyprawę piernikową. Na szczęście jest polski sklep (przyprawa piernikowa) i chińczyk (foremki). Oraz zapał nasz i przymrużenie oka- ciasto za mało mąki miało (ale nie mieliśmy więcej na stanie), nie dało się wałkować, przywierało więc do butelki, która z braku wałka była wałkiem, nie było cukru pudru, więc lukier taki przeźroczysty był, ale przynajmniej się posypka jakoś trzymała. Na ozdabianie byłyśmy już za zmęczone, do tego nasi Latynosi (chłopak Olgi jest Hiszpanem) by dużo dłużej nie mogli wytrzymać. Pierniczki zostały zjedzone prawie w całości w jeden wieczór, mimo, że wcześniej zjedliśmy dość pożywną kolacje u Wietnamczyka. Atmosferę świąteczną dopełniały kolędy polskie, hiszpańskie i portugalskie.




W tym roku nie będzie dla mnie polskich tradycji, polskich potraw, bo święta w tym roku spędzam z Nuno i jego rodziną, więc zapach pierniczków choć na chwilę wprowadził mnie w świąteczną atmosferę.



Recently I was reading and writing about Xmas traditions in Catalonia. It made me miss some Polish element, something home related. I somehow miss Xmas preparations, there is no snow, no family, smell of my mum’s cooking is not filling the entire house, no need for general cleaning, in another words, I don’t feel that in less than one week it is already Christmas Eve. We decided with Olga (we started working on the same day, at the same position, Olga for the Polish team, and me for the Portuguese one) that we need to somehow Create a Christmas Atmosphere ourselves. That is how we ended up baking gingerbread cookies at Olga’s place. It was more complicated than in Poland, as it required some preparation, we had to buy everything, starting with cookie cutters, and gingerbread spice mixture. Fortunately, there is a Polish shop (spice mixture) and a Chinese one(cookie cutters). We were enthusiastic about the whole baking things so we didn’t care that the dough hadn’t have enough flour (we run out of it and didn’t want to ask the guys to buy more), so it stuck to the wine bottle (we it was our rolling pin), we didn’t have icing sugar, so the icing was transparent instead of white, but at least it made sprinkles stay on the cookies. We only glued sprinkles on gingerbread cookies, so comparing with nicely decorated ones that usually are baked for Xmas in Poland, our were miserable. Maybe it was better we hadn’t wasted time for decoration, as they were almost entirely eaten in one evening by our Latino boyfriends (Olga’s bf is Spanish), even though we had gone for dinner to a Vietnamese place and were quite full. To add even some more holiday atmosphere, we listened to some carols, Polish, Spanish and Portuguese ones.




This year I am not going home for Christmas, so it means spending Christmas without Polish food or Polish traditions, instead I will eat bacalhau and see how Nuno’s family celebratesNatal. And till then, smell of gingerbread cookies put me in the Christmas mood.

No comments:

Post a Comment