Friday, 3 December 2010

Krótki post o pracy/ A short post about my job

Minął pierwszy miesiąc pracy, było intensywnie, męcząco, ani się spostrzegłam a miesiąc minął niepostrzeżenie. W końcu nadszedł weekend, więc zregeneruje siły i w końcu na prośbę Ilony zabrałam się za posta o nowej pracy.

Słowem wstępu napomnę, że kryzys w Hiszpanii jest odczuwalny, konkurencja jest duża, zarobki coraz niższe… Ja aplikując na około 80 stanowisk, dostałam propozycję rozmów w 2 firmach (jak juz dostałam prace to w 3, ale juz nie poszłam, bo zarobki proponowali mniejsze). Po rozmowach dostałam propozycję pracy, jedną jedyną. Nie miałam więc za dużego wyboru, bałam się, że jak odrzucę, to później przez kilka miesięcy będę sfrustrowaną bezrobotną. Nie kręciłam więc nosem i takim oto sposobem wylądowałam w Credit&Collection. Wygląda, że jakaś klątwa na mnie ciąży i się nie mogę uwolnić od płatności za zaległe faktury. Tym razem ścigam klientów portugalskich, potem mają mi dojść hiszpańscy, a czasami mam pomagać teamowi polskiemu. Różnorodność zatem zapewniona. Pracę znalazłam w ciągu 2 tygodniu, co w dobie kryzysu jest szczęśliwym zrządzeniem losu. A że dział należności, że dzwonienie do klientów (co nie jest moją ulubioną czynnością), że lekka monotonia, to są już sprawy marginalne na razie.

O samej pracy dużo się nie da powiedzieć, zresztą by to zanudziło każdego, bo opowieści o tym jak sie dzwoni do klienta ( ja mam samych klientów indywidualnych medycznych, tzn. klienci, którzy korzystają z tlenoterapii, czy innych terapii w domu z wykorzystaniem gazów czy aerozoli, które od nas kupują). Dzwonię i próbuję się dowiedzieć czemu nie płaca i kiedy zapłacą. Rozmowy mniej lub bardziej przyjemnie, grunt to nie brać niczego personalnie, co czasami nie jest łatwe.

Plusem pracy są fajni ludzie, dzięki którym atmosfera pracy jest przyjazna. Pracuje dużo Polek, aż byłam zaskoczona, że tak dużo. Kolejną narodowością, co do liczebności są chyba Portugalczycy (nie licząc oczywiście Hiszpanów), tak więc prawdziwy miks różnych narodowości, to kolejne potwierdzenie faktu, że Barcelona to miasto multikulturowe. Minusem- monotonia pracy i lokalizacja biura. Dojazd zajmuje mi 1,5 h- licząc od drzwi mieszkania w Rubi do drzwi biura w Cornella. Minus ten staram się wykorzystać nadrabiając braki w lekturze- jestem w trakcie czytania 4 książki.

Praca, pracą, ogólnie żyję od weekend do weekendu, bo po pracy nie zostaje dużo czasu i energii na nic szczególnie ciekawego.


I haven´t even noticed that I just finished my first month in a new job, time flies, especially when there are many things to do, learn, new people to meet, new procedures to study. Finally, it is weekend so I can get some rest, forget about clients, unpleasant or boring calls, and write this post about my job, that Ilona has requested so many times already.

When job hunting in Spain, you still feel the crisis, there are thousands of candidates for a vacant, a salaries are not that high as they used to be few years back.... I applied for more than 80 positions, was called only from 3 companies, had 2 interviews (I was offered a job, so after all cancelled the last interview, as the salary was lower). After the interviews I only got one offer. So I didn´t have much of a choice, I was afraid that if I had refused, I would be a frustrated and unemployed for many weeks or months. I couldn´t be picky, so that is how I ended up in Credit&Collection department. It seems that I can´t free myself from the overdue invoices. This time I am after Portuguese customers, later one also after Spanish ones, and sometimes I am back up for Polish team.
I found a job in 2 weeks, so I can consider myself really lucky, given the present economical situation in Spain on the job market. Well, C&C is not really my thing, especially when it concerns calling the customers (this is definitely not my favourite activity) and monotony of work as such, but at least I have a job.

About the job itself, there is nothing interesting I could say. The stories about how I call a customer (and I have only individual medical ones, that means those who need oxigen or any other medical gas treatment) are really boring. Basically, I call amd try to get to know why they don´t pay the invoice and to ask when they gonna pay. Well, those calls can be more or less pleasant, I just try not to take anything personally, which can be a challenge.

The best thing about the job are people, who create really nice work environment. There are many Polish girls in the company, I was even surprised how many. Portuguese workers are another big community, who are with polish and Spanish of course, one of the most numerous. It is yet another confirmation of the fact that Barcelona is a real mix of different cultures and nationalities. There are some downsides, one of them is the office location. It takes me 1hour and a half (counting from closing the door of our flat in Rubi to the office in Rubi) to arrive to work. It try to make the best of this time, catching up on reading.
Work is just work, I practically live from one weekend to another, bacause after work I don´t really have time or energy to do something interesting.

3 comments:

Mama Pacałka said...

Aga, nie przejmuj sie, ja ostatnio chodze tak wymeczona, ze ledwo czase wejde na fejsbuka. Moj blog umiera smiercia naturalna, ale moze jeszcze 3 tyg. pociagne. Nasze zycie towarzyskie z Waszym wyjazdem tez powoli zamiera. Nic tylko sie pakowac i uciekac. Ale jeszcze 9 mies. tylko.
Gratuluje tak czy siak, szybko Ci poszlo.
Teraz czekamy na posta o kolezankach z pracy:P

Unknown said...

My też za Wami tęsknimy, nie mam z kim akcji kulinarnych robić. Musicie na wiosnę nas odwiedzić :) O koleżankach niedługo :)
A widziałam twoje 2 posty, jak skończysz pisać to skąd będę newsy z Bukaresztu brać?

Mama Pacałka said...

jakie newsy, widzisz, ze pisze o puzlach :P...nic sie nie dzieje...aha, powiesili lampki na mojej ulicy zrobie zdjecie jutro:P

Post a Comment

Friday, 3 December 2010

Krótki post o pracy/ A short post about my job

Minął pierwszy miesiąc pracy, było intensywnie, męcząco, ani się spostrzegłam a miesiąc minął niepostrzeżenie. W końcu nadszedł weekend, więc zregeneruje siły i w końcu na prośbę Ilony zabrałam się za posta o nowej pracy.

Słowem wstępu napomnę, że kryzys w Hiszpanii jest odczuwalny, konkurencja jest duża, zarobki coraz niższe… Ja aplikując na około 80 stanowisk, dostałam propozycję rozmów w 2 firmach (jak juz dostałam prace to w 3, ale juz nie poszłam, bo zarobki proponowali mniejsze). Po rozmowach dostałam propozycję pracy, jedną jedyną. Nie miałam więc za dużego wyboru, bałam się, że jak odrzucę, to później przez kilka miesięcy będę sfrustrowaną bezrobotną. Nie kręciłam więc nosem i takim oto sposobem wylądowałam w Credit&Collection. Wygląda, że jakaś klątwa na mnie ciąży i się nie mogę uwolnić od płatności za zaległe faktury. Tym razem ścigam klientów portugalskich, potem mają mi dojść hiszpańscy, a czasami mam pomagać teamowi polskiemu. Różnorodność zatem zapewniona. Pracę znalazłam w ciągu 2 tygodniu, co w dobie kryzysu jest szczęśliwym zrządzeniem losu. A że dział należności, że dzwonienie do klientów (co nie jest moją ulubioną czynnością), że lekka monotonia, to są już sprawy marginalne na razie.

O samej pracy dużo się nie da powiedzieć, zresztą by to zanudziło każdego, bo opowieści o tym jak sie dzwoni do klienta ( ja mam samych klientów indywidualnych medycznych, tzn. klienci, którzy korzystają z tlenoterapii, czy innych terapii w domu z wykorzystaniem gazów czy aerozoli, które od nas kupują). Dzwonię i próbuję się dowiedzieć czemu nie płaca i kiedy zapłacą. Rozmowy mniej lub bardziej przyjemnie, grunt to nie brać niczego personalnie, co czasami nie jest łatwe.

Plusem pracy są fajni ludzie, dzięki którym atmosfera pracy jest przyjazna. Pracuje dużo Polek, aż byłam zaskoczona, że tak dużo. Kolejną narodowością, co do liczebności są chyba Portugalczycy (nie licząc oczywiście Hiszpanów), tak więc prawdziwy miks różnych narodowości, to kolejne potwierdzenie faktu, że Barcelona to miasto multikulturowe. Minusem- monotonia pracy i lokalizacja biura. Dojazd zajmuje mi 1,5 h- licząc od drzwi mieszkania w Rubi do drzwi biura w Cornella. Minus ten staram się wykorzystać nadrabiając braki w lekturze- jestem w trakcie czytania 4 książki.

Praca, pracą, ogólnie żyję od weekend do weekendu, bo po pracy nie zostaje dużo czasu i energii na nic szczególnie ciekawego.


I haven´t even noticed that I just finished my first month in a new job, time flies, especially when there are many things to do, learn, new people to meet, new procedures to study. Finally, it is weekend so I can get some rest, forget about clients, unpleasant or boring calls, and write this post about my job, that Ilona has requested so many times already.

When job hunting in Spain, you still feel the crisis, there are thousands of candidates for a vacant, a salaries are not that high as they used to be few years back.... I applied for more than 80 positions, was called only from 3 companies, had 2 interviews (I was offered a job, so after all cancelled the last interview, as the salary was lower). After the interviews I only got one offer. So I didn´t have much of a choice, I was afraid that if I had refused, I would be a frustrated and unemployed for many weeks or months. I couldn´t be picky, so that is how I ended up in Credit&Collection department. It seems that I can´t free myself from the overdue invoices. This time I am after Portuguese customers, later one also after Spanish ones, and sometimes I am back up for Polish team.
I found a job in 2 weeks, so I can consider myself really lucky, given the present economical situation in Spain on the job market. Well, C&C is not really my thing, especially when it concerns calling the customers (this is definitely not my favourite activity) and monotony of work as such, but at least I have a job.

About the job itself, there is nothing interesting I could say. The stories about how I call a customer (and I have only individual medical ones, that means those who need oxigen or any other medical gas treatment) are really boring. Basically, I call amd try to get to know why they don´t pay the invoice and to ask when they gonna pay. Well, those calls can be more or less pleasant, I just try not to take anything personally, which can be a challenge.

The best thing about the job are people, who create really nice work environment. There are many Polish girls in the company, I was even surprised how many. Portuguese workers are another big community, who are with polish and Spanish of course, one of the most numerous. It is yet another confirmation of the fact that Barcelona is a real mix of different cultures and nationalities. There are some downsides, one of them is the office location. It takes me 1hour and a half (counting from closing the door of our flat in Rubi to the office in Rubi) to arrive to work. It try to make the best of this time, catching up on reading.
Work is just work, I practically live from one weekend to another, bacause after work I don´t really have time or energy to do something interesting.

3 comments:

Mama Pacałka said...

Aga, nie przejmuj sie, ja ostatnio chodze tak wymeczona, ze ledwo czase wejde na fejsbuka. Moj blog umiera smiercia naturalna, ale moze jeszcze 3 tyg. pociagne. Nasze zycie towarzyskie z Waszym wyjazdem tez powoli zamiera. Nic tylko sie pakowac i uciekac. Ale jeszcze 9 mies. tylko.
Gratuluje tak czy siak, szybko Ci poszlo.
Teraz czekamy na posta o kolezankach z pracy:P

Unknown said...

My też za Wami tęsknimy, nie mam z kim akcji kulinarnych robić. Musicie na wiosnę nas odwiedzić :) O koleżankach niedługo :)
A widziałam twoje 2 posty, jak skończysz pisać to skąd będę newsy z Bukaresztu brać?

Mama Pacałka said...

jakie newsy, widzisz, ze pisze o puzlach :P...nic sie nie dzieje...aha, powiesili lampki na mojej ulicy zrobie zdjecie jutro:P

Post a Comment