Wednesday 20 June 2012

Gorączka Euro2012 w Barcelonie/ Euro 2012 madness in Barcelona

Od 8 czerwca liczą się głównie mecze. Wiem, atmosfera poza Polską i Ukrainą, na pewno nie jest tak gorąca. Polska oszalała! Co wchodzę na stronę gazety, to główne newsy dotyczą europejskich gwiazd futbolu, gdzie śpią, co jedzą i tym podobne sensacyjne informacje. Gdy widzę zdjęcia moich znajomych ze strefy kibica czy z trybun stadionów, czuję zazdrość i jak nigdy wcześniej tęsknię za moim krajem. Bo pewnie nigdy już nie będziemy organizatorami imprezy na taką skalę. I trochę mi żal, że nie jestem częścią tej sportowej historii. Co nie znaczy, że mi się gorączka futbolowa nie udzieliła. Faza grupowa dobiega końca, Polska niestety już odpadła, teraz pozostaje mi kibicowanie Portugalii, która przedwczoraj wygrała z Holandią i tym samym wyszła z grupy i zmierzy się z Czechami w Warszawie (co bym dała, żeby tam być).

W Barcelonie, jakoś nie widać ogólnej euforii, może to dlatego, że Hiszpanie są święcie przekonani, że tytuł mistrza mają w kieszeni. Trochę z przekory im nie kibicuję. A mecze oglądam nie tylko ze względu na fakt, że jest to jeden z głównych tematów rozmów w pracy.

Meczu na otwarcie nie mogłam oglądać w całości, bo praca do 18.30 ma swoje minusy (plusów nie zauważam nadal), ale prawie każdego dnia oglądaliśmy jakiś pojedynek na murawie. Oglądanie w zaciszu domowym to nie jest to, więc staraliśmy się przynajmniej niektóre mecze (czytaj Polski, Portugalii i Włoch/Hiszpanii) oglądać w barze otoczeni kibicami, by razem z nimi dzielić emocje. Mecz Portugalia kontra Niemcy zbiegł się z obchodami dni Portugalii, z tej okazji organizatorzy postawili na placu telebim i retransmitowali mecz (trochę nas rozczarowała wielkość ekranu, przy tłumach Portugalczyków, którzy przyszli dopingować Ronaldo+ resztę drużyny nie zawsze było dobrze widać). Niestety, Niemcy wygrali, co nie przeszkodziło Portugalczykom dobrze się bawić na koncercie.


Następnego dnia mecz Hiszpania-Włochy oglądaliśmy w towarzystwie mojego włoskiego kolegi z Erasmusa, Domenico. Włosi to dopiero żywo komentują! Niestety nie mieliśmy szczęścia i neapolitański był tak napakowany fanami Squadra Azzurra, że musieliśmy poszukać alternatywnego lokalu, ale atmosfera nie była ta sama. Na szczęście wczoraj poszliśmy na tyle wcześniej, że udało nam się załapać na stolik i oprócz oglądania meczu zjedliśmy przepyszną pizzę i włoskie desery (polecam Sports Bar Italian Food na Carrer Ample, 90% klientów to Włosi, co jest rekomendacją samą w sobie). A jakie emocje!Te okrzyki i gestykulacje rękoma, komentowanie akcji z nieznanym sąsiadem ze stolika obok.


Atmosfera w Irish pubie, gdzie Polonia w Barcelonie zorganizowała wspólne oglądanie meczów reprezentacji Polski, nie była gorsza. Wsród okrzyków: “do boju”, “Polska, biało-czerwoni”, “ Polacy, my chcemy gola” i innych przyśpiewek, czuliśmy się, jak na stadionie. Na meczu z Rosją emocje sięgneły zenitu. Pierwszą połowę oglądaliśmy w barze Moritza, ale atmosfera była kiepska (Moritz promował wspieranie drużyny polskiej, a nie hiszpańskiej, bo ta nie jest katalońska, a katalończycy nazywani są polacos) i mimo, że serwowali polskiego hot-doga (z polską pyszną kiełbaską), to na 2 połowe przenieśliśmy się do Irish na Urquinaona, gdzie oglądaliśmy też mecz o wszystko z Czechami. I tym razem Polacy z Barcelony nie zawiedli i tłumnie się pojawili, by przed telewizorami wspierać naszą drużynę narodową.


W niedzielę przyszła kolej na kibicowanie Portugalii, po porażce Polski, mojej naturalnej ulubionej drużynie. Tym razem też wybraliśmy bar, gdzie mogliśmy liczyć na kibiców portugalskich oraz na portugalskie przysmaki (piwko Sagres+ francezinha). Bo połączenie futbol+zimne piwo+dobra zagryzka jest nie do przebicia :)



It all started on 8th of June. Every day there was a game, then commenting on how the players performed, who won and who should have won. You open a newspaper or website, and there was nothing but news about European football stars: where do they sleep, eat and all those spicy gossip. I know, the best atmosphere is in Poland and Ukraine, those countries went wild! When I see pictures of mu friends (most of them event don’t enjoy football that much) with Polish flags painted on their faces, supporting our team in the fan zone or lucky enough to be at the stadium, I feel jealous and miss being in my country. Especially now, as we probably will never again organize such a big and important event. I regret not being a part of sports history. The group stage is over, Poland unfortunately didn’t qualify so I am have no choice but to cheer for an obvious team, that is Portugal, after they won with the Dutch’s orange team on Sunday and qualify to quarter-finals and tomorrow will face the team of Czech Republic in Warsaw (I would give a lot to be there)

In Barcelona, I still haven’t notices euphoria or enthusiasm, but it may have something to do that Spanish people are convinced that they already have the title of European Championship guaranteed. And I am not a big fan of gloating and arrogant people, so I prefer supporting other teams. Anyway, since Spain eliminated Portugal in 2 years ago in South Africa Nuno wouldn’t let me cheer for La Roja (how Spanish national football team is called colloquially).

I couldn’t watch the first half of the opening game, as working till 6.30 p.m. has its drawbacks (I am still unable to find any positive sides). Almost every day we watched a match (especially when Poland/Portugal/Spain or Italy played). As staring at a screen at home isn’t quite as appealing as watching it surrounded by a crowd of cheering fans, we tried to go to different bars. Portugal vs Germany game coincided with Portugal day festival (we went last year as well). There were many activities organized, one of them was a big screen on which the game was broadcast. Well, organizers told it to be a huge one, but in fact if as many Portuguese fans gathered, sometimes you couldn’t see Ronaldo + rest of the team. Unfortunately, the Germans won, but we still were able to have a good time afterwards at the concert.


The following day we went to watch Spain-Italy with my Italian Erasmus friend, Domenico. To watch a football game with Italians- there is nothing comparable! Unfortunately, the first time we weren’t lucky enough and a small Neapolitan bar was so packed with Squadra Azzurra fans, that we had to find another, emptier bar. On Sunday, for a change, we arrived early enough to find a free table and were able to eat delicious pizza and desserts while enjoying the game. The atmosphere was really great (and loud): all the cheering up, energetic hand gestures, vivid comment with a complete stranger. (I really recommend Sports Bar Italian Food on Carrer Amle if you crave for real Italian food, 90% of the customers are Italian and that tell it all).


The atmosphere in the Irish pub, where the Polish community in Barcelona invited all the Poles to watch three games of our national team, was even better. At moments, I forgot I was in a bar in Barcelona- there were so many Polish people, wearing white and red colors and shouting really loud the typical football chants. During the game against Russia it seemed that there was no one else, but Polish football fans. We saw the first half in the Moritz bar, but we were quite disappointed. It was strange enough for the bar to support Polish team instead of the Spanish (read: is non Catalan one and Catalans are called polacos, so they supports us, polacos), but hearing girls’ irritating screams at all the wrong moments of the game, was just a bit too much. And even the fact they were serving a Polish hot dog (with a delicious Polish sausage), we decided to watch the 2nd half in the Irish pub on Urquinaona. It was there also that we went to see the game that decided that we didn’t make it out of our group phase. We lost, but it was better to experience among the numerous crowd formed by Polish people from Barcelona.


On Sunday it was time to cheer for Portugal, after the Polish defeat, my natural favorite team. This time we choose a bar where we could count on the fans from Portugal and Portuguese specialties (beer Sagres + francezinha). As the combination football + cold beer + tasty snack is just perfect :)

8 comments:

Kasik said...

Oj, nie jest tak różowo w tej Warszawie z tłumami kibiców, nie zawsze trzeźwych i połową ulic zamkniętą....
Chociaż można rzeczywiście poczuć gorącą atmosferę, ja wolę karmić moją ludziofobię i obejrzeć mecz ze znajomymi przy paluszkach i piwie. Bo rzeczywiście taka jak piszesz - połączenie jest nie do pobicia :)

Przyjechał za to fajny samochód hipisowski, cały pomalowany w barwy Portugalii z napisem bodajże "Campeoes de futebol". Stanął w samym centrum pod domami towarowymi - pod H&Mem i stoi :D Mają najlepszy nocleg na Euro :D

Teraz kibicuję Portugalii :)

Anonymous said...

Ja nie narzekam na Euro w Warszawie. Obawiałam się go, ale nie żałuję, że jest. Jest względny spokój, dobra organizacja i mili ludzie. Pijanych najwięcej to widuję Polaków... Ja sama od poczatku Euro wyjątkowo dużo piwa wypiłam ;) Ale sądzę że w Hiszpanii atmosfera jest dużo gorętsza:)

Unknown said...

#Kasik, samochód hipisowski chętnie bym zobaczyła. Nic nie jest idealne, ale pomyśl sobie, że pijani turyści w Barcelonie to widok codzienny, a nie dodatek do wielkiej imprezy, poza tym chyba plusy przeważają nad minusami :)A Portugalia coraz bliżej chociaż półfinału mam nadzieje :)

Unknown said...

#Ajka, ja piwko też w ilościach nadprogramowych, a do tego zawsze jakiś smakołyk, wczoraj przy kibicowaniu Portugalczykom oprócz Super Bock były jeszcze pasteis de bacalhao i bifanada.. Rozpusta. A w Hiszpaniu atmosfera gorąca, ale tylko ze względu na wysokie temperatury, bo na razie nie widać zbytnio kibicowania ani na ulicach ani bary nie zapełnione... ale to pewnie w Katalonii tak tylo. podrawiam

Anonymous said...

Znajomi są w Portugalii, to tam po meczach PT istne szaleństwo i fiesta do białego rana podobno :)

Kasia said...

Widziałam samochód podobny do tego, o którym pisze @Kasik, ale na zdjęciu - podobał mi się bardzo :)

Nie mówcie mi o jedzeniu, bo przy meczu (a że oglądam wszystkie) zawsze muszę coś jeść, także... :P

P.S. Tak przy okazji Reprezentacji Portugalii: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JYk8ymkPutA ;)

Unknown said...

#Kasia, no ja już chcę koniec tego szaleństwa, bo za dużo piwka i przekąsek się je :)

#Ajka, pewnie Hiszpanie świętują, ale Katalończycy stwierdzili, że nie będzie telebimów, żeby wspólnie oglądać mecz reprezentacji, bo oni nie reprezentują Katalończyków. więc na wczorajszym meczu, który oglądaliśmy w Gironie, byliśmy jednymi z 5 osób oglądających mecz w barze. Jak padł gol nawet okrzyku czy oklasku nie było słychać ... dziwna atmosfera. zobaczymy przy Hiszpania vs Portugalia. Liczę po cichu, że dobra passa Hiszpanii się skończy..

Unknown said...

Dzisiaj mecz PT-ES. zobaczymy czy kogut okaze sie lepszy niz byk

Post a Comment

Wednesday 20 June 2012

Gorączka Euro2012 w Barcelonie/ Euro 2012 madness in Barcelona

Od 8 czerwca liczą się głównie mecze. Wiem, atmosfera poza Polską i Ukrainą, na pewno nie jest tak gorąca. Polska oszalała! Co wchodzę na stronę gazety, to główne newsy dotyczą europejskich gwiazd futbolu, gdzie śpią, co jedzą i tym podobne sensacyjne informacje. Gdy widzę zdjęcia moich znajomych ze strefy kibica czy z trybun stadionów, czuję zazdrość i jak nigdy wcześniej tęsknię za moim krajem. Bo pewnie nigdy już nie będziemy organizatorami imprezy na taką skalę. I trochę mi żal, że nie jestem częścią tej sportowej historii. Co nie znaczy, że mi się gorączka futbolowa nie udzieliła. Faza grupowa dobiega końca, Polska niestety już odpadła, teraz pozostaje mi kibicowanie Portugalii, która przedwczoraj wygrała z Holandią i tym samym wyszła z grupy i zmierzy się z Czechami w Warszawie (co bym dała, żeby tam być).

W Barcelonie, jakoś nie widać ogólnej euforii, może to dlatego, że Hiszpanie są święcie przekonani, że tytuł mistrza mają w kieszeni. Trochę z przekory im nie kibicuję. A mecze oglądam nie tylko ze względu na fakt, że jest to jeden z głównych tematów rozmów w pracy.

Meczu na otwarcie nie mogłam oglądać w całości, bo praca do 18.30 ma swoje minusy (plusów nie zauważam nadal), ale prawie każdego dnia oglądaliśmy jakiś pojedynek na murawie. Oglądanie w zaciszu domowym to nie jest to, więc staraliśmy się przynajmniej niektóre mecze (czytaj Polski, Portugalii i Włoch/Hiszpanii) oglądać w barze otoczeni kibicami, by razem z nimi dzielić emocje. Mecz Portugalia kontra Niemcy zbiegł się z obchodami dni Portugalii, z tej okazji organizatorzy postawili na placu telebim i retransmitowali mecz (trochę nas rozczarowała wielkość ekranu, przy tłumach Portugalczyków, którzy przyszli dopingować Ronaldo+ resztę drużyny nie zawsze było dobrze widać). Niestety, Niemcy wygrali, co nie przeszkodziło Portugalczykom dobrze się bawić na koncercie.


Następnego dnia mecz Hiszpania-Włochy oglądaliśmy w towarzystwie mojego włoskiego kolegi z Erasmusa, Domenico. Włosi to dopiero żywo komentują! Niestety nie mieliśmy szczęścia i neapolitański był tak napakowany fanami Squadra Azzurra, że musieliśmy poszukać alternatywnego lokalu, ale atmosfera nie była ta sama. Na szczęście wczoraj poszliśmy na tyle wcześniej, że udało nam się załapać na stolik i oprócz oglądania meczu zjedliśmy przepyszną pizzę i włoskie desery (polecam Sports Bar Italian Food na Carrer Ample, 90% klientów to Włosi, co jest rekomendacją samą w sobie). A jakie emocje!Te okrzyki i gestykulacje rękoma, komentowanie akcji z nieznanym sąsiadem ze stolika obok.


Atmosfera w Irish pubie, gdzie Polonia w Barcelonie zorganizowała wspólne oglądanie meczów reprezentacji Polski, nie była gorsza. Wsród okrzyków: “do boju”, “Polska, biało-czerwoni”, “ Polacy, my chcemy gola” i innych przyśpiewek, czuliśmy się, jak na stadionie. Na meczu z Rosją emocje sięgneły zenitu. Pierwszą połowę oglądaliśmy w barze Moritza, ale atmosfera była kiepska (Moritz promował wspieranie drużyny polskiej, a nie hiszpańskiej, bo ta nie jest katalońska, a katalończycy nazywani są polacos) i mimo, że serwowali polskiego hot-doga (z polską pyszną kiełbaską), to na 2 połowe przenieśliśmy się do Irish na Urquinaona, gdzie oglądaliśmy też mecz o wszystko z Czechami. I tym razem Polacy z Barcelony nie zawiedli i tłumnie się pojawili, by przed telewizorami wspierać naszą drużynę narodową.


W niedzielę przyszła kolej na kibicowanie Portugalii, po porażce Polski, mojej naturalnej ulubionej drużynie. Tym razem też wybraliśmy bar, gdzie mogliśmy liczyć na kibiców portugalskich oraz na portugalskie przysmaki (piwko Sagres+ francezinha). Bo połączenie futbol+zimne piwo+dobra zagryzka jest nie do przebicia :)



It all started on 8th of June. Every day there was a game, then commenting on how the players performed, who won and who should have won. You open a newspaper or website, and there was nothing but news about European football stars: where do they sleep, eat and all those spicy gossip. I know, the best atmosphere is in Poland and Ukraine, those countries went wild! When I see pictures of mu friends (most of them event don’t enjoy football that much) with Polish flags painted on their faces, supporting our team in the fan zone or lucky enough to be at the stadium, I feel jealous and miss being in my country. Especially now, as we probably will never again organize such a big and important event. I regret not being a part of sports history. The group stage is over, Poland unfortunately didn’t qualify so I am have no choice but to cheer for an obvious team, that is Portugal, after they won with the Dutch’s orange team on Sunday and qualify to quarter-finals and tomorrow will face the team of Czech Republic in Warsaw (I would give a lot to be there)

In Barcelona, I still haven’t notices euphoria or enthusiasm, but it may have something to do that Spanish people are convinced that they already have the title of European Championship guaranteed. And I am not a big fan of gloating and arrogant people, so I prefer supporting other teams. Anyway, since Spain eliminated Portugal in 2 years ago in South Africa Nuno wouldn’t let me cheer for La Roja (how Spanish national football team is called colloquially).

I couldn’t watch the first half of the opening game, as working till 6.30 p.m. has its drawbacks (I am still unable to find any positive sides). Almost every day we watched a match (especially when Poland/Portugal/Spain or Italy played). As staring at a screen at home isn’t quite as appealing as watching it surrounded by a crowd of cheering fans, we tried to go to different bars. Portugal vs Germany game coincided with Portugal day festival (we went last year as well). There were many activities organized, one of them was a big screen on which the game was broadcast. Well, organizers told it to be a huge one, but in fact if as many Portuguese fans gathered, sometimes you couldn’t see Ronaldo + rest of the team. Unfortunately, the Germans won, but we still were able to have a good time afterwards at the concert.


The following day we went to watch Spain-Italy with my Italian Erasmus friend, Domenico. To watch a football game with Italians- there is nothing comparable! Unfortunately, the first time we weren’t lucky enough and a small Neapolitan bar was so packed with Squadra Azzurra fans, that we had to find another, emptier bar. On Sunday, for a change, we arrived early enough to find a free table and were able to eat delicious pizza and desserts while enjoying the game. The atmosphere was really great (and loud): all the cheering up, energetic hand gestures, vivid comment with a complete stranger. (I really recommend Sports Bar Italian Food on Carrer Amle if you crave for real Italian food, 90% of the customers are Italian and that tell it all).


The atmosphere in the Irish pub, where the Polish community in Barcelona invited all the Poles to watch three games of our national team, was even better. At moments, I forgot I was in a bar in Barcelona- there were so many Polish people, wearing white and red colors and shouting really loud the typical football chants. During the game against Russia it seemed that there was no one else, but Polish football fans. We saw the first half in the Moritz bar, but we were quite disappointed. It was strange enough for the bar to support Polish team instead of the Spanish (read: is non Catalan one and Catalans are called polacos, so they supports us, polacos), but hearing girls’ irritating screams at all the wrong moments of the game, was just a bit too much. And even the fact they were serving a Polish hot dog (with a delicious Polish sausage), we decided to watch the 2nd half in the Irish pub on Urquinaona. It was there also that we went to see the game that decided that we didn’t make it out of our group phase. We lost, but it was better to experience among the numerous crowd formed by Polish people from Barcelona.


On Sunday it was time to cheer for Portugal, after the Polish defeat, my natural favorite team. This time we choose a bar where we could count on the fans from Portugal and Portuguese specialties (beer Sagres + francezinha). As the combination football + cold beer + tasty snack is just perfect :)

8 comments:

Kasik said...

Oj, nie jest tak różowo w tej Warszawie z tłumami kibiców, nie zawsze trzeźwych i połową ulic zamkniętą....
Chociaż można rzeczywiście poczuć gorącą atmosferę, ja wolę karmić moją ludziofobię i obejrzeć mecz ze znajomymi przy paluszkach i piwie. Bo rzeczywiście taka jak piszesz - połączenie jest nie do pobicia :)

Przyjechał za to fajny samochód hipisowski, cały pomalowany w barwy Portugalii z napisem bodajże "Campeoes de futebol". Stanął w samym centrum pod domami towarowymi - pod H&Mem i stoi :D Mają najlepszy nocleg na Euro :D

Teraz kibicuję Portugalii :)

Anonymous said...

Ja nie narzekam na Euro w Warszawie. Obawiałam się go, ale nie żałuję, że jest. Jest względny spokój, dobra organizacja i mili ludzie. Pijanych najwięcej to widuję Polaków... Ja sama od poczatku Euro wyjątkowo dużo piwa wypiłam ;) Ale sądzę że w Hiszpanii atmosfera jest dużo gorętsza:)

Unknown said...

#Kasik, samochód hipisowski chętnie bym zobaczyła. Nic nie jest idealne, ale pomyśl sobie, że pijani turyści w Barcelonie to widok codzienny, a nie dodatek do wielkiej imprezy, poza tym chyba plusy przeważają nad minusami :)A Portugalia coraz bliżej chociaż półfinału mam nadzieje :)

Unknown said...

#Ajka, ja piwko też w ilościach nadprogramowych, a do tego zawsze jakiś smakołyk, wczoraj przy kibicowaniu Portugalczykom oprócz Super Bock były jeszcze pasteis de bacalhao i bifanada.. Rozpusta. A w Hiszpaniu atmosfera gorąca, ale tylko ze względu na wysokie temperatury, bo na razie nie widać zbytnio kibicowania ani na ulicach ani bary nie zapełnione... ale to pewnie w Katalonii tak tylo. podrawiam

Anonymous said...

Znajomi są w Portugalii, to tam po meczach PT istne szaleństwo i fiesta do białego rana podobno :)

Kasia said...

Widziałam samochód podobny do tego, o którym pisze @Kasik, ale na zdjęciu - podobał mi się bardzo :)

Nie mówcie mi o jedzeniu, bo przy meczu (a że oglądam wszystkie) zawsze muszę coś jeść, także... :P

P.S. Tak przy okazji Reprezentacji Portugalii: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JYk8ymkPutA ;)

Unknown said...

#Kasia, no ja już chcę koniec tego szaleństwa, bo za dużo piwka i przekąsek się je :)

#Ajka, pewnie Hiszpanie świętują, ale Katalończycy stwierdzili, że nie będzie telebimów, żeby wspólnie oglądać mecz reprezentacji, bo oni nie reprezentują Katalończyków. więc na wczorajszym meczu, który oglądaliśmy w Gironie, byliśmy jednymi z 5 osób oglądających mecz w barze. Jak padł gol nawet okrzyku czy oklasku nie było słychać ... dziwna atmosfera. zobaczymy przy Hiszpania vs Portugalia. Liczę po cichu, że dobra passa Hiszpanii się skończy..

Unknown said...

Dzisiaj mecz PT-ES. zobaczymy czy kogut okaze sie lepszy niz byk

Post a Comment