Tuesday 10 April 2012

Tour po malowniczych pueblos/ Tour through charming pueblos

Majorka jest niedużą wyspą, 100 km szerokości i 75 km długości, tak więc przemieszczenie się ¡z jednego końca wyspy na drugi nie zajmuje dużo czasu. Ze względu na wygodę postanowiliśmy wynająć samochód, by jak najwięcej zwiedzić podczas naszego krótkiego pobytu. Ceny wynajmu przed sezonem są sporo niższe (Ewa widziała auta za 10€ za dzień, ale to było w styczniu) i do tego byliśmy w 4, więc nie trzeba było namawiać nikogo na to rozwiązanie transportowe.

Tym razem wiedziałam, że stroną organizacyjną naszego pobytu i planowaniem miejsc wartych zobaczenia zajmie się Ajka oraz że możemy liczyć na rady Ewy, więc przed urlopem jedynie pobieżnie przejrzałam przewodnik. Czasami dobrze jest móc podążać za kimś i nie być głównym głosem decydującym gdzie/co/kiedy.

Pierwszym przystankiem byla Valldemossa, miasteczko w którym Fryderyk Chopin i George Sand spędzili zimę. Podobno Valldemossa niezbyt im się spodobała, nam jednak wydała się urokliwa, z tego też powodu do muzeum poświęconemu Chopinowi nie weszliśmy, woleliśmy powłóczyć się po malowniczych uliczkach. Zwróciłam uwagę, że zdobniczym motywem przewodnim wielu domów byly zawieszone na ścianach donice z kwiatami oraz kafelki ze scenami z życia świętej Cataliny (potem wygooglowalam, że Catalina Thomas jest jedyną świętą pochodzącą z Majorki, stąd pewnie nie było kafli z innymi świętymi).


W Hiszpanii każdy region, podregion, czy miasto ma jakiś lokalny przysmak z jakiego jest znany. Jadąc na Majorkę wiedziałam zatem, że musimy spróbować ensaimady, a w Valldemossa na każdej cukierni/kawiarni ogłaszano, że są dostępne cocas de patata. Nie było wyjścia, musiałam spróbować, kolejny jednak raz hiszpańskie słodycze nas nie zachwyciły, cocas smakują jak zwykle słodkie bułki. Ensaimada to w sumie ciasto francuskie posypane cukrem pudrem, czasami z kremem budyniowym w środku, smakuje, ale szału nie robi .


Po słodkiej przerwie ruszyliśmy dalej w drogę, do Deia, ponoć, jeśli wierzyć słowom kilku przewodników, najpiękniejszemu miasteczku na Majorce. Może pozostaliśmy oporni na uroki Deia, ale po kilkuminutowej wspinaczce stromymi uliczkami i okrążeniu kościoła wraz z cmentarzem, jedynym komentarzem z naszej strony było :to już to? jest coś więcej do zobaczenia? Wsiedliśmy więc do niebieskiej wynajętej pandy.


W Puerto del Soller, zadziwiająco ładnym miasteczku portowym, gdzie patrząc na zacumowane łodzie rozmarzyliśmy się, by jakoś w przyszłości wybrać się na rejsik (najchętniej po greckich wyspach lub Chorwacji), zjedliśmy lunch złożony z tapas.
Na Majorce dużo jest miejscowości, które mają swój odpowiednik portowy, jak Soller ma Port de Soller, Alcudia, Port d’Alcudia. Ewa powiedziała, że to dlatego, żeby bronić się przed piratami i "prawdziwe" miasta znajdowały się wgłąb interioru.


Soller to typowe hiszpańskie miasteczko, gdzie życie toczy się przy głównym, placu, gdzie stoi katedra i ratusz i niezliczone bary i kafejki. Przez środek Placu Konstytucji biegną tory zabytkowego tramwaju (dla mnie wygląda jak tramwaj, ale tak na prawdę jest to kolejka wąskotorowa) o sugestywnej nazwie "Czerwona Strzała". Kolejka łączy Palmę z Sóller, a na trasie można podziwiać piękne widoki, wdychać aromat cytrusów, bowiem uprawia się tu pomarańcze, cytryny i mandarynki i powietrze nasiąka ich intensywnym zapachem.


Ostatnim przystankiem było Fornalutx, urocze, małe miasteczko słynne z pysznych pomarańczy , więc zakończyliśmy podróż na tarasie, każdy ze szklanką świeżo wyciśniętego soczku :)


A wieczorem miała miejsce wyżerka u Ewy :) Kupiliśmy kilka rodzajów oliwek, fuet, chorizo, ser, bagietkę (Nuno zrobił pan amb tomaquet), tortillę, a na deser sałatka owocowa :)


Mallorca is a relatively small island, 100 km wide and 75 km long, so getting from one point of the island to the other doesn't take much time or effort. We wanted some comfort and having to depend on the bus schedule was something we wanted to avoid, so we opted for renting a car, which also made it so much easier to get to all the small cities we wanted to visit. Before the high season car rental prices were quite attractive. Ewa assured us than in January you could rent a car for 10€/day), we weren´t that lucky, cause by the end of March this price doubled.

This time, as I knew that all the organizing and planning is taken care of by Ajka, and we could always depend on Ewa´s help, I only skimmed through the guide before coming to Mallorca. Sometimes I enjoy following someone and not being in charge of deciding where/what/when. Even an organizing freak that I am needs a break from time to time.

The first stop on Friday was Valldemossa, a small town where Frederic Chopin and George Sand spent one winter. Apparently they didn´t like it that much, but we found it quite charming, for this reason, we decided to skip entering a museum devoted to Chopin, as wandering through picturesque streets seemed way more exciting. I noticed that many houses have a decorative theme in common- pots of flowers hanging on the walls and tiles with scenes from the life of Saint Catalina (I googled later that Catalina Thomas was Majorca's only saint which explained why there weren´t any other saints pained on the tiles).


In Spain every single region, if not every city or even the smallest town, is famous for some local food, some typical plate that you must try when visiting it. Going to Mallorca I already knew that I would try ensaimada, and when I saw that in Valldemossa on every single bakery/café there was a poster with "Hay coca de patata", I just had to eat it. Well, honestly, I am not a big fan of typical Spanish confectionery (as much as I love good cakes, ice cream, or almost anything that is labeled as a dessert), and once again it was confirmed, first my the ensaimada, that tasted good but I would say it tasted as any other puff pastry with powdered sugar on the top and cocas de patata tasted like sweet rolls.


After a sweet break, we continued our road trip to Deia, which was called the most charming little town in Mallorca by our guidebooks. Maybe we remained resistant to its charm, as after a short climb on a steep hill to see a church, cemetery and view on the town, the only comment we were able to make was: is it all? Should we see something more? Instead of thinking too much, we just hopped in our blue rented panda and drive off.


In Puerto del Soller, surprisingly cute harbor town where looking at grounded boats, we dreamt about going on a cruise (preferably Greek Islands or Croatia). It is very common in Mallorca, that some villages have their "port" equivalent, as it is the case with Soller - Port de Soller, Alcudia-Port d’Alcudia Ewa explained that it is because of defending the villages against pirates and that the "real" towns were constructed deeper into the interior of the island.


Soller is a typical small Spanish town, where life happens at the main square, where the main monuments, that is cathedral and town hall, are located next to countless bars and cafes. What makes it more special, are the tram tracks that divides the square in two. Taking a tram, suggestively called the Red Arrow, is one of the major attractions of the island. You start this unforgettable journey in Palma, then all along the way you can enjoy beautiful views, breathe the aroma of citrus, as the air is saturated with their heavy smell of orange, lemon and tangerine trees growing right next to the tracks.


The last stop was Fornalutx, a charming, tiny town famous for its delicious and juicy oranges, so we couldn´t finished our day in another way than drinking a freshly squeezes juice on a lovely terrace.


And in the evening, we ended up in Eva´s flat, having a real Spanish feast. We A gorge in the evening took place at Eva :) We bought several types of olives, fuet, chorizo, cheese, baguette (Nuno prepared pan amd tomàquet), tortillas, and fruit salad for dessert :)

14 comments:

Ewa said...

Ech, mam wrażenie, że dopiero co tu byliście... Teraz jak już wiem, ze zostaję na Majorce to musimy się koniecznie kiedyś jeszcze spotkać, choćby na dzień w Barcelonie albo na Menorce, jak planowaliśmy :)

Catalina Thomas to w ogóle w Valldemossie się urodziła. Widziałam dom, w którym miało to miejsce, teraz jest tam mała kapliczka.

Z kolei z tym tramwajem to jest tak, że Soller z Port de Soller połączony jest zabytkowym tramwajem, a Palma z Soller - pociągiem :)

mirka said...

Tylko pozazdrościć poznania nowego miejsca.Znów poczułam powiew wakacji patrząc na zdjęcia...

Unknown said...

#Ewa, podróż na Majorkę była strzałem w 10 :) teraz zostaniemy w kontakcie i na pewno się spotkamy.
Dziękuje za szczegółowy update :) nie chciałam zaległości robić (jutro mamy wizytację przyjaciół z Polski, więc pojawią się pewnie znowu barowo-jedzeniowe posty), więc się nie zagłębiłam dostatecznie w szukanie informacji :) pozdrawiam i do szybkiego, mam nadzieję, zobaczenia :)

Unknown said...

#Mamuś, tak jak obiecałam, przy następnej wizycie zaplanujemy zwiedzanie innego miasta. Na Majorkę poza sezonem bilety tanie, więc możemy ją też wziąć pod uwagę :)

Bozena Baran said...

Majorka, Majorka Majorka...:-)))Nieduża, a jaka urzekająca!

Mama Pacałka said...

piknie tam!

Ajka said...

Eh jak ładnie... Śliczne te zdjęcia, takie kolorowe. I nasze menu u Ewy. I lista przebojów by dj Ajka ;) Ensaimada mi nie smakowała :( A w Polsce tak ponuro...

Unknown said...

# Ilona, pieknie, pieknie jest, co bede zawsze potwierdzac (Choc pewnie w pelni sezonu za duzo Niemcow). Ale w Katalonii tez pieknie, na jakas wizyte sie w koncu szykujecie?

#Bozena- slyszalam opinie, ze mniejsza Menorka jeszcze piekniejsza jest, zobaczymy czy nam sie uda kiedys na weekend tam poleciec :)

#Ajka-tak jak nam tapy u Ewy i jedzenie w barze w Arenalu smakowaly, tak slodycze niekoniecznie. A w Barcelonie dzis slonce wyszlo :)

APU Barcelona said...

Hola Aga.
Me gustan mucho las islas Baleares todas tienen su encanto en especial Menorca y Formentera.
Un beso

Unknown said...

Hola! Mallorca me encantó, pero de hecho todos mis amigos españoles están de acuerdo de que Menorca es aun más bonita. Lo tendré que comprobar un día :) Saludos, Aga

Jo said...

Dopiero trafiłam na Twój blog i mam co "nadrobić" i pooglądać ;)

Unknown said...

#Jo, witam serdecznie i zapraszam do lektury i pozostawiania komentarzy :) pozdrawiam

p-i-f said...

jak tu pięknie u Ciebie :) zaczytuję się w postach:)
Pozdrawiam:)

Unknown said...

p-i-f Dziękuję bardzo, Choć Twoje zdjęcia to dopiero zachwycają. Chorwacja jest moim cichym marzeniem. Pozdrawiam serdecznie

Post a Comment

Tuesday 10 April 2012

Tour po malowniczych pueblos/ Tour through charming pueblos

Majorka jest niedużą wyspą, 100 km szerokości i 75 km długości, tak więc przemieszczenie się ¡z jednego końca wyspy na drugi nie zajmuje dużo czasu. Ze względu na wygodę postanowiliśmy wynająć samochód, by jak najwięcej zwiedzić podczas naszego krótkiego pobytu. Ceny wynajmu przed sezonem są sporo niższe (Ewa widziała auta za 10€ za dzień, ale to było w styczniu) i do tego byliśmy w 4, więc nie trzeba było namawiać nikogo na to rozwiązanie transportowe.

Tym razem wiedziałam, że stroną organizacyjną naszego pobytu i planowaniem miejsc wartych zobaczenia zajmie się Ajka oraz że możemy liczyć na rady Ewy, więc przed urlopem jedynie pobieżnie przejrzałam przewodnik. Czasami dobrze jest móc podążać za kimś i nie być głównym głosem decydującym gdzie/co/kiedy.

Pierwszym przystankiem byla Valldemossa, miasteczko w którym Fryderyk Chopin i George Sand spędzili zimę. Podobno Valldemossa niezbyt im się spodobała, nam jednak wydała się urokliwa, z tego też powodu do muzeum poświęconemu Chopinowi nie weszliśmy, woleliśmy powłóczyć się po malowniczych uliczkach. Zwróciłam uwagę, że zdobniczym motywem przewodnim wielu domów byly zawieszone na ścianach donice z kwiatami oraz kafelki ze scenami z życia świętej Cataliny (potem wygooglowalam, że Catalina Thomas jest jedyną świętą pochodzącą z Majorki, stąd pewnie nie było kafli z innymi świętymi).


W Hiszpanii każdy region, podregion, czy miasto ma jakiś lokalny przysmak z jakiego jest znany. Jadąc na Majorkę wiedziałam zatem, że musimy spróbować ensaimady, a w Valldemossa na każdej cukierni/kawiarni ogłaszano, że są dostępne cocas de patata. Nie było wyjścia, musiałam spróbować, kolejny jednak raz hiszpańskie słodycze nas nie zachwyciły, cocas smakują jak zwykle słodkie bułki. Ensaimada to w sumie ciasto francuskie posypane cukrem pudrem, czasami z kremem budyniowym w środku, smakuje, ale szału nie robi .


Po słodkiej przerwie ruszyliśmy dalej w drogę, do Deia, ponoć, jeśli wierzyć słowom kilku przewodników, najpiękniejszemu miasteczku na Majorce. Może pozostaliśmy oporni na uroki Deia, ale po kilkuminutowej wspinaczce stromymi uliczkami i okrążeniu kościoła wraz z cmentarzem, jedynym komentarzem z naszej strony było :to już to? jest coś więcej do zobaczenia? Wsiedliśmy więc do niebieskiej wynajętej pandy.


W Puerto del Soller, zadziwiająco ładnym miasteczku portowym, gdzie patrząc na zacumowane łodzie rozmarzyliśmy się, by jakoś w przyszłości wybrać się na rejsik (najchętniej po greckich wyspach lub Chorwacji), zjedliśmy lunch złożony z tapas.
Na Majorce dużo jest miejscowości, które mają swój odpowiednik portowy, jak Soller ma Port de Soller, Alcudia, Port d’Alcudia. Ewa powiedziała, że to dlatego, żeby bronić się przed piratami i "prawdziwe" miasta znajdowały się wgłąb interioru.


Soller to typowe hiszpańskie miasteczko, gdzie życie toczy się przy głównym, placu, gdzie stoi katedra i ratusz i niezliczone bary i kafejki. Przez środek Placu Konstytucji biegną tory zabytkowego tramwaju (dla mnie wygląda jak tramwaj, ale tak na prawdę jest to kolejka wąskotorowa) o sugestywnej nazwie "Czerwona Strzała". Kolejka łączy Palmę z Sóller, a na trasie można podziwiać piękne widoki, wdychać aromat cytrusów, bowiem uprawia się tu pomarańcze, cytryny i mandarynki i powietrze nasiąka ich intensywnym zapachem.


Ostatnim przystankiem było Fornalutx, urocze, małe miasteczko słynne z pysznych pomarańczy , więc zakończyliśmy podróż na tarasie, każdy ze szklanką świeżo wyciśniętego soczku :)


A wieczorem miała miejsce wyżerka u Ewy :) Kupiliśmy kilka rodzajów oliwek, fuet, chorizo, ser, bagietkę (Nuno zrobił pan amb tomaquet), tortillę, a na deser sałatka owocowa :)


Mallorca is a relatively small island, 100 km wide and 75 km long, so getting from one point of the island to the other doesn't take much time or effort. We wanted some comfort and having to depend on the bus schedule was something we wanted to avoid, so we opted for renting a car, which also made it so much easier to get to all the small cities we wanted to visit. Before the high season car rental prices were quite attractive. Ewa assured us than in January you could rent a car for 10€/day), we weren´t that lucky, cause by the end of March this price doubled.

This time, as I knew that all the organizing and planning is taken care of by Ajka, and we could always depend on Ewa´s help, I only skimmed through the guide before coming to Mallorca. Sometimes I enjoy following someone and not being in charge of deciding where/what/when. Even an organizing freak that I am needs a break from time to time.

The first stop on Friday was Valldemossa, a small town where Frederic Chopin and George Sand spent one winter. Apparently they didn´t like it that much, but we found it quite charming, for this reason, we decided to skip entering a museum devoted to Chopin, as wandering through picturesque streets seemed way more exciting. I noticed that many houses have a decorative theme in common- pots of flowers hanging on the walls and tiles with scenes from the life of Saint Catalina (I googled later that Catalina Thomas was Majorca's only saint which explained why there weren´t any other saints pained on the tiles).


In Spain every single region, if not every city or even the smallest town, is famous for some local food, some typical plate that you must try when visiting it. Going to Mallorca I already knew that I would try ensaimada, and when I saw that in Valldemossa on every single bakery/café there was a poster with "Hay coca de patata", I just had to eat it. Well, honestly, I am not a big fan of typical Spanish confectionery (as much as I love good cakes, ice cream, or almost anything that is labeled as a dessert), and once again it was confirmed, first my the ensaimada, that tasted good but I would say it tasted as any other puff pastry with powdered sugar on the top and cocas de patata tasted like sweet rolls.


After a sweet break, we continued our road trip to Deia, which was called the most charming little town in Mallorca by our guidebooks. Maybe we remained resistant to its charm, as after a short climb on a steep hill to see a church, cemetery and view on the town, the only comment we were able to make was: is it all? Should we see something more? Instead of thinking too much, we just hopped in our blue rented panda and drive off.


In Puerto del Soller, surprisingly cute harbor town where looking at grounded boats, we dreamt about going on a cruise (preferably Greek Islands or Croatia). It is very common in Mallorca, that some villages have their "port" equivalent, as it is the case with Soller - Port de Soller, Alcudia-Port d’Alcudia Ewa explained that it is because of defending the villages against pirates and that the "real" towns were constructed deeper into the interior of the island.


Soller is a typical small Spanish town, where life happens at the main square, where the main monuments, that is cathedral and town hall, are located next to countless bars and cafes. What makes it more special, are the tram tracks that divides the square in two. Taking a tram, suggestively called the Red Arrow, is one of the major attractions of the island. You start this unforgettable journey in Palma, then all along the way you can enjoy beautiful views, breathe the aroma of citrus, as the air is saturated with their heavy smell of orange, lemon and tangerine trees growing right next to the tracks.


The last stop was Fornalutx, a charming, tiny town famous for its delicious and juicy oranges, so we couldn´t finished our day in another way than drinking a freshly squeezes juice on a lovely terrace.


And in the evening, we ended up in Eva´s flat, having a real Spanish feast. We A gorge in the evening took place at Eva :) We bought several types of olives, fuet, chorizo, cheese, baguette (Nuno prepared pan amd tomàquet), tortillas, and fruit salad for dessert :)

14 comments:

Ewa said...

Ech, mam wrażenie, że dopiero co tu byliście... Teraz jak już wiem, ze zostaję na Majorce to musimy się koniecznie kiedyś jeszcze spotkać, choćby na dzień w Barcelonie albo na Menorce, jak planowaliśmy :)

Catalina Thomas to w ogóle w Valldemossie się urodziła. Widziałam dom, w którym miało to miejsce, teraz jest tam mała kapliczka.

Z kolei z tym tramwajem to jest tak, że Soller z Port de Soller połączony jest zabytkowym tramwajem, a Palma z Soller - pociągiem :)

mirka said...

Tylko pozazdrościć poznania nowego miejsca.Znów poczułam powiew wakacji patrząc na zdjęcia...

Unknown said...

#Ewa, podróż na Majorkę była strzałem w 10 :) teraz zostaniemy w kontakcie i na pewno się spotkamy.
Dziękuje za szczegółowy update :) nie chciałam zaległości robić (jutro mamy wizytację przyjaciół z Polski, więc pojawią się pewnie znowu barowo-jedzeniowe posty), więc się nie zagłębiłam dostatecznie w szukanie informacji :) pozdrawiam i do szybkiego, mam nadzieję, zobaczenia :)

Unknown said...

#Mamuś, tak jak obiecałam, przy następnej wizycie zaplanujemy zwiedzanie innego miasta. Na Majorkę poza sezonem bilety tanie, więc możemy ją też wziąć pod uwagę :)

Bozena Baran said...

Majorka, Majorka Majorka...:-)))Nieduża, a jaka urzekająca!

Mama Pacałka said...

piknie tam!

Ajka said...

Eh jak ładnie... Śliczne te zdjęcia, takie kolorowe. I nasze menu u Ewy. I lista przebojów by dj Ajka ;) Ensaimada mi nie smakowała :( A w Polsce tak ponuro...

Unknown said...

# Ilona, pieknie, pieknie jest, co bede zawsze potwierdzac (Choc pewnie w pelni sezonu za duzo Niemcow). Ale w Katalonii tez pieknie, na jakas wizyte sie w koncu szykujecie?

#Bozena- slyszalam opinie, ze mniejsza Menorka jeszcze piekniejsza jest, zobaczymy czy nam sie uda kiedys na weekend tam poleciec :)

#Ajka-tak jak nam tapy u Ewy i jedzenie w barze w Arenalu smakowaly, tak slodycze niekoniecznie. A w Barcelonie dzis slonce wyszlo :)

APU Barcelona said...

Hola Aga.
Me gustan mucho las islas Baleares todas tienen su encanto en especial Menorca y Formentera.
Un beso

Unknown said...

Hola! Mallorca me encantó, pero de hecho todos mis amigos españoles están de acuerdo de que Menorca es aun más bonita. Lo tendré que comprobar un día :) Saludos, Aga

Jo said...

Dopiero trafiłam na Twój blog i mam co "nadrobić" i pooglądać ;)

Unknown said...

#Jo, witam serdecznie i zapraszam do lektury i pozostawiania komentarzy :) pozdrawiam

p-i-f said...

jak tu pięknie u Ciebie :) zaczytuję się w postach:)
Pozdrawiam:)

Unknown said...

p-i-f Dziękuję bardzo, Choć Twoje zdjęcia to dopiero zachwycają. Chorwacja jest moim cichym marzeniem. Pozdrawiam serdecznie

Post a Comment