Monday 29 August 2011

Niezaplanowany niedzielny spacer/ Unplanned Sunday walk

Plany na niedzielę mieliśmy zupełnie inne. Zostały z powodu mojego roztrzepania przełożone na przyszły weekend. Pogoda znowu niepewna, więc plaża w sobotę musiała nam wystarczyć. Nie mieliśmy ochoty na siedzenie w domu. Wymyśliliśmy więc długi spacer. Aż od Muntaner, przez Diagonal, po Plaça España.Pieszo. Po drodze Camp Nou i Finca Güell. Miały być jeszcze dekoracje ulic dzielnicy Sants z okazji fiesta major barrio, ale okazało się, że rozebrali już dzień wcześniej. Tak więc i ten plan nie wypalił. Żeby nie narzekać na przeciwności losu, muszę przyznać, że śniadanie zjedliśmy tam, gdzie zaplanowaliśmy (na swoją obronę powiem tylko, że latem uwielbiam mrożone napoje kawowo pochodne, więc wybraliśmy amerykańską sieciówkę, a nie lokalną kawiarnię). Do tego traf chciał, że pod Fincę Güell trafiliśmy akurat, jak odbywało się zwiedzanie z przewodnikiem (ma to wyłącznie miejsce w sobotę i niedzielę). I choć na końcu okazało się, że należy zapłacić (o czym plakat nie wspominał), to dzięki temu, że byliśmy w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, kolejny (mniej znany turystycznie) obiekt Gaudiego mamy “zaliczony”.



Finka Güell to był pierwszy projekt Gaudiego powstały (w latach 1884-1887) na zlecenie przemysłowca katalońskiego Eusebi Güell'a (dla którego mistrz stworzy potem swoje inne dzieła: park i pałac Güell).
Z posesji, gdzie Gaudi był odpowiedzialny za odbudowę stróżówki, stajni oraz wyjścia, najciekawszym elementem jest metalowa brama. Brama jest bowiem w kształcie smoka, który niejako strzeże wejścia.





Our plans for Sunday were quite different. We had to reschedule cause of my absent-mindedness. As weather in the morning was not really promising, so going to a new beach in Masnou had to be enough for the weekend. We didn’t feel like staying at home. So we decided to go for a long walk. We started in Muntaner, walked down on Diagonal, till Plaça España. Walking. We stopped by Camp Nou (this time we didn’t enter) and Finca Güell. We were to see street decorations in Sants as they were celebrating their fiesta major, but it turned out that they had already demolished the decorations. So this plan didn’t work neither. Well, I don’t want to drag about our bad luck, I must admit we had breakfast exactly where we had planned to go (in my defense I can only say that during the summer I just love frozen coffee-type beverages, that is why we chose this American coffee chain and not small local coffee shop). We were also lucky to arrive to Finca Güell just in time to enter inside with a guided sightseeing tour (it is only possible on Saturday and Sunday). And although at the end we had to pay for the visit (a poster skipped this small detail), we still thought we were in the right place at the right time. Thanks to that we had the chance to visit yet another Gaudi’s (less known) masterpiece.



Finca Güell is Gaudí's first project (between 1884-1887) commissioned by the Catalan industrialist Eusebi Güell (the master created for him later on a superb Park and Palace Güell). On the property Gaudi was responsible for the porters house, stables and entrance, the latter is without a doubt the most interesting element. To see the metal gate in shape of a dragon who seems to guard the entrance, is really worth making a small detour.


6 comments:

magda said...

nawet nie mowie ile ta kawa z TA bita smietana ma kalorii! :) plus TEN wielki muffin... caly pot wylany na silowni na marne ;)

Anonymous said...

Kalorie nie istnieją ;)

Unknown said...

Magda: siostra nie jest od wypominania kalorii :P i z całego postu tylko tę kawę i tego muffina zauważyłaś? Lepiej sobie wygoogluj całą trasę kilkugodzinną co przeszliśmy.
I zgadzam się z Ajką, nie pozwólmy kaloriom istnieć :)

Marta F. Sitarska said...

Każdy dzień zaczynam od gorącej kawy z pełnotłustym mleczkiem (inaczej mi nie smakuje...), w weekendy obowiązkowo z jakimś ciachem. Kawa mrożona wchodzi w grę dopiero w okolicach południa :)
Na hiszpańskiej wyspie na Atlantyku widziałam kawę "on the rocks": najpierw gorącą słodzono, a potem przelewano do szklanki wypełnionej kostkami lodu.
I wychodzi na to, że ja też tylko tę kawę zauważyłam... :)

Unknown said...

kawa rzuca sie w oczy rozmiarem :) ja ogolnie jestem fanka zielonej herbaty, a kawe pije wylacznie w postaci napojow kawowo pochodnych z sieciowek, ewentualnie latte czy capuccino, dlatego grzesze i w Hiszpanii rowniez w sieciowkach pijam. W krajach takich jak Wlochy, Hiszpania czy Portugalia nalezaloby pewnie chodzic wylacznie do malych lokalnych barow.
# Marta: Kawa z lodem o ktorej piszesz to popularna tutaj cafe con hielo, w czasie upalow ciezko pic gorace cafe solo czy cortado, ale kafeiny sie nie odmawia, wiec to rozwiazanie idealne :)

Bozena Baran said...

A ja kawę bardzo lubię pod każdą postacią. Jestem kawowym nałogowcem i tak mogłabym przez cały dzień kawkę popijać - rano czarna z mlekiem, w południe capuccino, albo cafe latte, a popołudniu mrożoną albo lody o smaku kawowym lub granitę kawową.
Magda wywołała kawowy temat i dałam się wkręcic.Posta jednak przeczytałam i o architekturze Gaudiego wiedzę zdobyłam.Pozdrawiam.Bożena

Post a Comment

Monday 29 August 2011

Niezaplanowany niedzielny spacer/ Unplanned Sunday walk

Plany na niedzielę mieliśmy zupełnie inne. Zostały z powodu mojego roztrzepania przełożone na przyszły weekend. Pogoda znowu niepewna, więc plaża w sobotę musiała nam wystarczyć. Nie mieliśmy ochoty na siedzenie w domu. Wymyśliliśmy więc długi spacer. Aż od Muntaner, przez Diagonal, po Plaça España.Pieszo. Po drodze Camp Nou i Finca Güell. Miały być jeszcze dekoracje ulic dzielnicy Sants z okazji fiesta major barrio, ale okazało się, że rozebrali już dzień wcześniej. Tak więc i ten plan nie wypalił. Żeby nie narzekać na przeciwności losu, muszę przyznać, że śniadanie zjedliśmy tam, gdzie zaplanowaliśmy (na swoją obronę powiem tylko, że latem uwielbiam mrożone napoje kawowo pochodne, więc wybraliśmy amerykańską sieciówkę, a nie lokalną kawiarnię). Do tego traf chciał, że pod Fincę Güell trafiliśmy akurat, jak odbywało się zwiedzanie z przewodnikiem (ma to wyłącznie miejsce w sobotę i niedzielę). I choć na końcu okazało się, że należy zapłacić (o czym plakat nie wspominał), to dzięki temu, że byliśmy w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, kolejny (mniej znany turystycznie) obiekt Gaudiego mamy “zaliczony”.



Finka Güell to był pierwszy projekt Gaudiego powstały (w latach 1884-1887) na zlecenie przemysłowca katalońskiego Eusebi Güell'a (dla którego mistrz stworzy potem swoje inne dzieła: park i pałac Güell).
Z posesji, gdzie Gaudi był odpowiedzialny za odbudowę stróżówki, stajni oraz wyjścia, najciekawszym elementem jest metalowa brama. Brama jest bowiem w kształcie smoka, który niejako strzeże wejścia.





Our plans for Sunday were quite different. We had to reschedule cause of my absent-mindedness. As weather in the morning was not really promising, so going to a new beach in Masnou had to be enough for the weekend. We didn’t feel like staying at home. So we decided to go for a long walk. We started in Muntaner, walked down on Diagonal, till Plaça España. Walking. We stopped by Camp Nou (this time we didn’t enter) and Finca Güell. We were to see street decorations in Sants as they were celebrating their fiesta major, but it turned out that they had already demolished the decorations. So this plan didn’t work neither. Well, I don’t want to drag about our bad luck, I must admit we had breakfast exactly where we had planned to go (in my defense I can only say that during the summer I just love frozen coffee-type beverages, that is why we chose this American coffee chain and not small local coffee shop). We were also lucky to arrive to Finca Güell just in time to enter inside with a guided sightseeing tour (it is only possible on Saturday and Sunday). And although at the end we had to pay for the visit (a poster skipped this small detail), we still thought we were in the right place at the right time. Thanks to that we had the chance to visit yet another Gaudi’s (less known) masterpiece.



Finca Güell is Gaudí's first project (between 1884-1887) commissioned by the Catalan industrialist Eusebi Güell (the master created for him later on a superb Park and Palace Güell). On the property Gaudi was responsible for the porters house, stables and entrance, the latter is without a doubt the most interesting element. To see the metal gate in shape of a dragon who seems to guard the entrance, is really worth making a small detour.


6 comments:

magda said...

nawet nie mowie ile ta kawa z TA bita smietana ma kalorii! :) plus TEN wielki muffin... caly pot wylany na silowni na marne ;)

Anonymous said...

Kalorie nie istnieją ;)

Unknown said...

Magda: siostra nie jest od wypominania kalorii :P i z całego postu tylko tę kawę i tego muffina zauważyłaś? Lepiej sobie wygoogluj całą trasę kilkugodzinną co przeszliśmy.
I zgadzam się z Ajką, nie pozwólmy kaloriom istnieć :)

Marta F. Sitarska said...

Każdy dzień zaczynam od gorącej kawy z pełnotłustym mleczkiem (inaczej mi nie smakuje...), w weekendy obowiązkowo z jakimś ciachem. Kawa mrożona wchodzi w grę dopiero w okolicach południa :)
Na hiszpańskiej wyspie na Atlantyku widziałam kawę "on the rocks": najpierw gorącą słodzono, a potem przelewano do szklanki wypełnionej kostkami lodu.
I wychodzi na to, że ja też tylko tę kawę zauważyłam... :)

Unknown said...

kawa rzuca sie w oczy rozmiarem :) ja ogolnie jestem fanka zielonej herbaty, a kawe pije wylacznie w postaci napojow kawowo pochodnych z sieciowek, ewentualnie latte czy capuccino, dlatego grzesze i w Hiszpanii rowniez w sieciowkach pijam. W krajach takich jak Wlochy, Hiszpania czy Portugalia nalezaloby pewnie chodzic wylacznie do malych lokalnych barow.
# Marta: Kawa z lodem o ktorej piszesz to popularna tutaj cafe con hielo, w czasie upalow ciezko pic gorace cafe solo czy cortado, ale kafeiny sie nie odmawia, wiec to rozwiazanie idealne :)

Bozena Baran said...

A ja kawę bardzo lubię pod każdą postacią. Jestem kawowym nałogowcem i tak mogłabym przez cały dzień kawkę popijać - rano czarna z mlekiem, w południe capuccino, albo cafe latte, a popołudniu mrożoną albo lody o smaku kawowym lub granitę kawową.
Magda wywołała kawowy temat i dałam się wkręcic.Posta jednak przeczytałam i o architekturze Gaudiego wiedzę zdobyłam.Pozdrawiam.Bożena

Post a Comment